Decyzja restauratorów co do ewentualnego lockdownu

Decyzja restauratorów co do ewentualnego lockdownu

Restauratorzy nie zaakceptują kolejnego lockdownu i jeśli zostanie on ogłoszony, to lokale gastronomiczne pozostaną otwarte - zapewnia Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP). Restauracje będą zamknięte dopiero wtedy, gdy rząd wprowadzi stan klęski żywiołowej albo stan wyjątkowy.

Różnice są bardzo duże. Przed wybuchem pandemii w Polsce działało 76 tysięcy lokali gastronomicznych. Z danych IGGP wynika, że w konsekwencji lockdownów jest ich teraz o ponad - 14 tysięcy mniej a straty, jakie poniosła gastronomia od marca 2020 roku są szacowane na 30 miliardów złotych. Izba zapewnia, że tarcze - pomoc, która napłynęła z Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) - nie dotarła do wszystkich potrzebujących. I uzasadnia, że kolejny lockdown, podczas trwającej obecnie IV fali, doprowadziłby do powiększenia strat i do kolejnych bankructw.

Sekretarz Generalny IGGP poinformował, że restauratorzy - w większości - stoją na stanowisku, że żadnego lockdownu nie będzie. Nikt nie jest na to gotowy i wyklucza się to z sytuacją i atrakcjami w innych miejscach np. na Stadionie Narodowym, gdzie można organizować imprezy na 58 tysięcy osób, z których większość przychodzi bez maseczek. Tak więc tym bardziej restauracje, w których jest zachowywany reżim sanitarny muszą być otwarte.

Restauratorzy nie wyrażają zgody na dodatkowe restrykcje ani na powrót do obowiązujących wcześniej ograniczeń. Również na wprowadzenie samoograniczeń, których listę opracowali w sierpniu, kiedy minister zdrowia, Adam Niedzielski, zapowiadał nadejście w ciągu najbliższych tygodni IV fali pandemii. - Wtedy Izba zwróciła się do Kancelarii Premiera Rządu, Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Rozwoju o podanie do wiadomości restauratorów jakichś konkretnych i rozsądnych ograniczeń, które w związku z IV falą mogłyby zostać wprowadzone. Została wysłana petycja i własną propozycję zmian. Do tej chwili nie dostali żadnych rozwiązań - mówi sekretarz generalny IGGP. Stąd też proponowane wtedy samoograniczenia Izba uznała za nieaktualne.

Sekretarz wyjaśnił, że podczas IV fali pandemii restauracje zgodzą się na zamknięcie, pod warunkiem, że rząd ogłosi stan klęski żywiołowej albo stan wyjątkowy. Takie postępowanie byłoby zgodne z prawem i wtedy też restauratorzy musieliby otrzymać odszkodowania, przez sytuację, które ze względu na wprowadzony stan, czasowo przestałyby działać. Pewne jest to, że nie zmienią zdania, tym bardziej, że lockdowny zostały uznane za niezgodne z prawem. Wiele z nałożonych wtedy kar, zwłaszcza podczas ostatniego, kiedy lokale otwierały wbrew zakazom, zostało zaskarżonych do sądu. Wymiar sprawiedliwości i sanepid cofają teraz kary i restauratorzy mają odzyskać pieniądze - zapewnia sekretarz generalny IGHP.