Powrót do korzeni, czyli słów kilka o polskiej żywności

Powrót do korzeni, czyli słów kilka o polskiej żywności

Czy znacie coś, co może się równać ze smakami dzieciństwa? Z wyrazistym aromatem babcinych przypraw unoszących się nad piecem, w którym strzelały polana drewna. Ze słodkimi i soczystymi jabłkami zrywanymi o zachodzie słońca w sadzie wujka. Z pieczonymi ziemniakami wrzuconymi w żar mazurskiego ogniska, które we wspomnieniach wciąż parzą dłonie przy próbie ściągnięcia chrupiącej skórki.

Każdego roku, dwudziestego piątego sierpnia, obchodzimy Dzień Polskiej Żywności. Inicjatorem tego nietypowego święta są członkowie Ogólnopolskiego Programu Promocyjnego "Doceń polskie". Wydarzenie ma na celu promocję lokalnych artykułów spożywczych i przypomnienie, jak ciekawa jest oferta rodzimych producentów żywności.

Warto jednak iść o krok dalej i przypomnieć sobie bogactwo smaków tradycyjnej polskiej kuchni, na nowo odkryć magię ukrytą w ziołach i dotrzeć do korzeni - nie tylko w metaforycznym znaczeniu, ale także tym dosłownym. Mowa o sięgnięciu po warzywa takie jak burak, marchewka czy seler i nadaniu im drugiego życia. Bo kto powiedział, że skoro burak, to tylko klasyczna ćwikła? Dlaczego nie upiec z niego ciasta? A gdyby tak z chrupiącej marchewki zrobić babki i zaserwować je jako deser po rodzinnym obiedzie, w którym pierwsze skrzypce zagra kapusta. Co prawda, warzywo już nie korzeniowe, ale za to podane z żółtą fasolką szparagową i młodymi ziemniakami oprószonymi koperkiem, sprawi, że letni obiad będzie lekki i sycący.

Już za chwilę, wraz z chłodniejszymi porankami i krótszymi dniami, przyjdzie jesień, przepełniona feerią barw, nieskończonymi odcieniami czerwieni, żółci, zieleni i złota, które na tle głębokiego błękitu nieba stworzą niepowtarzalny, niemy spektakl przyrody. O tej porze roku nie ma chyba nic przyjemniejszego niż rozgrzewająca zupa dyniowa czy też aromatyczne zapiekane jabłka zjedzone tuż po spacerze w miejskim parku.

Każdego roku zima przestaje przypominać tę porę roku, na którą niegdyś się czekało z utęsknieniem. Wówczas nie przeszkadzał przeszywający do szpiku kości mróz oraz tak krótki dzień, że kończył się zanim na dobre się zaczął. Ważne były otulone białym puchem drzewa, tańczące na wietrze płatki śniegu czy spontanicznie zorganizowany kulig. Kiedy strudzony człowiek przychodził do domu, czekała już na niego rozgrzewająca herbata, zaparzona w ulubionym kubku, w której wyczuć można było smak malin, cytryny i imbiru. Święta zaś od zawsze kojarzone są nie tylko z zieloną choinką czy prezentami, ale przede wszystkim tradycyjnymi daniami, takimi jak np. domowe pierogi z kapustą  i grzybami, treściwy groch z kapustą czy też pachnący jałowcem barszcz.

Wiosna zaś to budząca się do życia przyroda, rozkwitające pąki kwiatów i przebiśniegi, które niegdyś dzielnie walczyły z białym puchem, by ujrzeć światło dziennie - dziś mają ułatwione zadanie. To też w końcu nowalijki - rzodkiewka, pomidor, ogórek, szczypiorek, natka pietruszki, z których wyczarować można niezwykłe potrawy. Do tego rodzaju magii nie potrzeba ani różdżki, ani zaklętej księgi. Wystarczą tradycyjne przepisy naszych babć lub też współczesne publikacje, w których to strony niemalże uginają się od słodkiego ciężaru przepisów na dżemy, powidła czy racuchy. Bo przecież tradycyjna kuchnia to nic innego jak sięganie do plonów natury i życie w zgodzie z rytmem pór roku.

Do korzystania z tego co lokalne i roślinne zachęca coraz większa rzesza lekarzy, dziennikarzy, kucharzy czy pisarzy. Noblistka w dziedzinie literatury - Olga Tokarczuk - w lipcu br. otworzyła wegetariańską restaurację, a pomocy w ustalaniu menu udzieliła, nie kto inny, jak Marta Dymek - ambasadorka kampanii Roślinniejemy, która wraz z innymi przedstawicielami świata sportu czy biznesu przekonuje, że przyszłość jest roślinna. Patrząc na to, co oferują lokalni dostawcy - nie sposób się z tym nie zgodzić.

Niech więc Święto Polskiej Żywności na stałe zagości w kalendarzu każdego z nas. Sprawmy, by rodzime książki kucharskie, wraz z sezonowymi warzywami i owocami, zaczęły stanowić przestrzeń do odnalezienia dawno zapomnianych smaków i zapachów dzieciństwa. Pozwólmy na to, by na naszych stołach zagościły ulubione roślinne potrawy, zarówno w tradycyjnych, jak i nowoczesnych odsłonach. To właśnie od nas zależy, by przekazać dzieciom i wnukom wszystko to, co jest zaklęte w potrawach - historię własną, uwarunkowania lokalne oraz narodową tożsamość.

To od nas zależy, by smak owoców, które rozgniatały się niegdyś w kieszeni tego małego chłopca, którym jeszcze wczoraj był dziadek, pamiętał również wnuk. To naszym zadaniem jest, by zapach przedwojennego dzieciństwa tej małej dziewczynki, która goniła wiatr zanim historia zmieniła go w proch, nie odszedł wraz z nią. To od nas zależy, by wszystko to stało się cudowną podróżą w kulinarną przeszłość rodziny. Bo przecież wszyscy mamy coś, co wyróżnia naszą kuchnię na tle innych - ulubione przyprawy, zioła, własne proporcje i tajne składniki, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Nie pozwólmy, żeby z czasem to wszystko odeszło w zapomnienie. Zadbajmy o to, by jeść lokalnie i tradycyjnie, a ja tymczasem zdradzę Wam sekret - przyszłość naprawdę jest roślinna. Wystarczy tylko sięgnąć do korzeni.