Toruńska restauracja nie obsługuje policjantów

Toruńska restauracja nie obsługuje policjantów

"W tym lokalu nie obsługujemy funkcjonariuszy policji i ich rodzin" - taka informacja pojawiła się na drzwiach jednej z toruńskich restauracji. Właściciel swoją decyzję tłumaczy niezadowoleniem wynikającym z zachowania policjantów wobec uczestników strajków. Zdaniem policji taki zakaz jest niedopuszczalny.

Toruń. Burgerownia, jakich w mieście wiele, z małym wyjątkiem. Zamawiający w restauracji "Byczy Burger" mogą odebrać jedzenie na wynos, pod jednym warunkiem - nie mogą być policjantami bądź członkami ich rodzin. Plakat o takim zakazie można zobaczyć na drzwiach restauracji, a decyzję o jego powieszeniu i wprowadzaniu ograniczenia sprzedaży zamówionych posiłków restaurator tłumaczy działaniami służb na protestach, a także wizytami policji u tych przedsiębiorców, którzy zdecydowali się otworzyć swojej lokale mimo lockdownu. Właścicielowi nie podoba się sposób, w jaki funkcjonariusze traktują takie osoby, wobec czego postanowił w swojej burgerowi nie obsługiwać policjantów ani osób z nimi spokrewnionych.

Akcja toruńskiego przedsiębiorcy podzieliła internautów. Zdecydowanie więcej jest osób, które decyzję restauratora popierają. Nie brak jednak głosu sprzeciwu, jednak zdaniem właściciela lokalu nie spotkał się on jeszcze z przejawem krytyki w relacji twarzą w twarz.

Jak na całą sytuację zapatruje się policja? Funkcjonariusze zakaz wystosowany w ich stronę przez toruńskiego restauratora uznają za niedopuszczalny, gdyż jakiekolwiek ataki słowne czy fizyczne na policjantów nie powinny być tolerowane, a ich sprawcy mogą być pociągnięci do odpowiedzialności prawnej. Policja powołuje się również na 135. artykuł Kodeksu wykroczeń, w którym można przeczytać, że "sprzedażą towarów i usług w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym" ukrywa przed klientem towar na sprzedaż lub "umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru" podlega karze grzywny.

Właściciel restauracji twierdzi, że zdania nie zmieni, a wszystko dlatego, że na własnej skórze przekonał się o wyjątkowo negatywnych działaniach policji wobec protestujących. Biorąc udział w jednym z takich protestów został przewieziony na komendę i przesłuchiwany, mimo że jak twierdzi nie zrobił niczego, co można by uznać za niezgodne z prawem.