
Smak nie kończy się po pierwszym wrażeniu
Cukiernictwo to branża, która jest prawdziwą sztuką, wymagającą precyzji i dużych umiejętności. Ważne jednak, by w pasji do przygotowywania uwielbianych przez gości słodkości znaleźć swojego ulubieńca. Dla Pawła Małeckiego, cukiernika w Cukierni Sowa oraz w Kuchni Lidla, Mistrza Polski Cukierników jest to czekolada. To właśnie ona będzie jednym z głównych tematów naszej rozmowy, wraz z rozwojem branży cukierniczej oraz sztuką lodziarską.
Jest Pan cukiernikiem już z wieloletnim doświadczeniem. Widzi Pan różnicę w branży na przestrzeni tych lat?
Oczywiście, że tak. Począwszy od dostępności produktów i sprzętu, jaki teraz mamy na polskim rynku. Świat stał się tak mały, że jesteśmy w stanie dzięki internetowi wszystko do siebie ściągnąć z każdego zakątka ziemi. Mamy równy dostęp do nowinek i bardzo dobrych produktów. Nie ma już znaczenia, czy na przykład pastę z pistacji ściągamy bezpośrednio z Włoch, czy kupujemy u nas, na miejscu. Z partnerami zagranicznymi jesteśmy w stanie bez problemu porozumieć się przez telefon czy wideokonferencję, porozmawiać, ustalić warunki i sprowadzić towar do Polski. Zdecydowanie widzę poprawę w dostępności produktów i równych szansach w cukiernictwie. To samo tyczy się dostępu do wszelkiego rodzaju rozwoju. Nas, Polaków, już nic nie ogranicza. Możemy wsiąść do samolotu i odwiedzić najlepszych cukierników na świecie, żeby się od nich uczyć. Widzę to również po konkursach. Gdy te dwadzieścia lat temu przygotowywaliśmy się do konkursu w Las Vegas, to mieliśmy problem z produktami, ze sprzętem - teraz, gdy się przygotowujemy do mistrzostw, to tego kłopotu absolutnie nie mamy.
Czym polskie cukiernictwo najbardziej wyróżnia się na arenie międzynarodowej?
Mamy swoje smaki, począwszy od chociażby wykorzystywania dużej ilości maku, zarówno białego, jak i niebieskiego. W innych krajach jest to bardzo rzadko używany produkt, dlatego można powiedzieć, że jest on charakterystyczny dla polskiego cukiernictwa. Wyróżniamy się również takimi naszymi rodzimymi smakami, jak chociażby truskawki i maliny - te z Polski uchodzą za najlepsze na świecie. Nie można zapominać o drożdżowych ciastach, które są u nas bardzo popularne! Oczywiście musimy pamiętać, że do polskiego cukiernictwa wkradły się tradycje z zagranicy, co też jest efektem tej ogólnej dostępności do wszystkiego. Przykładem jest moda na eklery, ptysie czy ciasto francuskie lub makaroniki. A z owoców - mango i marakuję traktujemy już niemal jak nasze polskie jabłko.
Cukiernictwo od początku było Pana planem na życie?
Nie. Najpierw planowałem być konduktorem - zawsze chciałem jeździć pociągami i kasować bilety, bardzo mi się to podobało. Jednak wybrałem szkołę gastronomiczną o kierunku kucharz w Kamieniu Pomorskim i skończyłem ją. Nawet jakiś czas pracowałem w kuchni. Cukiernikiem jestem troszeczkę z przypadku, ale wiem, że to jest prawdziwa pasja. Cukiernictwo okazało się dla mnie bardziej atrakcyjne niż gastronomia. Miałem zdolności plastyczne, które odkryłem w cukiernictwie - szybko opanowałem robienie dekoracji, eksponatów z czekolady i tego typu rzeczy. Jak zobaczyłem, że to jest taka fajna praca, sprawiająca mi wiele przyjemności i przy okazji można dobrze zarobić, to wybrałem właśnie tę ścieżkę. Później w czasie rozwijania się cukierniczego, doświadczenie kucharskie zostało gdzieś za mną, choć bardzo lubię gotować dla rodziny i przyjaciół i sprawia mi to wiele radości, nie jest to mój pomysł na życie i chyba nie chciałbym wrócić do pracy w kuchni.