W poszukiwaniu subiektywnej inności

W poszukiwaniu subiektywnej inności

Sztuka i gastronomia pod pewnymi względami nie są sobie obce, jednakże rzadko kiedy idą ze sobą ramię w ramię. Na poznańskiej mapie gastronomicznej znaleźć można miejsce, w którym pijąc kawę, napawać można się teatralną atmosferą. Z Tomaszem Zajcherem, właścicielem Kawiarni U Przyjaciół i założycielem Teatru U Przyjaciół w Poznaniu, rozmawiamy o artystycznych doświadczeniach, kawiarnianych bywalcach oraz niecodziennej wizji lokalu gastronomicznego.

W tym roku Kawiarnia U Przyjaciół w Poznaniu obchodzić będzie swoje 20. urodziny. Jakie były jej początki? Skąd w ogóle pomysł na otwarcie biznesu gastronomicznego?

W trakcie studiów pracowałem w uczelnianym bufecie "Kafka". Później trafiłem piętro wyżej - do księgarni "Kapitałka" przy Collegium Novum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kolejna lokalizacja księgarń "Kapitałka" została otwarta w kamienicy Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. To był taki asumpt do całej historii. Obok księgarni zwolniło się miejsce i tak w grudniu 2002 roku otwarliśmy wraz z żoną Kawiarenkę Literacką U Przyjaciół. Później, po paru miesiącach, powiększyliśmy naszą przestrzeń. Pierwotnie nie było trzeciej sali, tzw. Szafy. I tak zaczęliśmy obrastać w historię. Chwilę później zaistniał pierwszy spektakl. Tak naprawdę zaczęliśmy nad nim pracę po kilku miesiącach od otwarcia, pierwsze nasze aktywności kawiarniane w kontekście literackim dotyczyły spotkań, wieczorów kabaretowych, rozmów interdyscyplinarnych. I z tych dyskusji wyrósł pomysł pierwszego spektaklu, czyli "Wiosny Schulza" - wydarzenia właściwie happeningowego, w którym grały i statystowały 44 osoby. Tak się rozpoczęła nasza historia teatralna.

Jesteśmy usytuowani na dziedzińcu z dala od głównych arterii miasta. Zanim utworzyło się nasze grono bywalców, minęło kilka lat. Przypominaliśmy o sobie, organizując kolejne spektakle. W tym momencie, poza kawiarnią, tworzymy już pełnowymiarowy teatr. Ta dodatkowa, poza kawiarnią, działalność jest pewnego rodzaju inwestycją w przyszłość, w budowanie atmosfery miejsca, jakim jest Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, a także oczywiście swojej tożsamości. I tak dzieje się od niemal 20 lat - poza naszym kawiarnianym menu, czyli strawą dla ciała, tworzymy również strawę dla ducha.

Kawiarnia jest przepełniona tą teatralną atmosferą. Czy sam zamysł teatru był już wcześniej marzeniem, czy zrodził się przypadkowo?

Była to potrzeba, która drzemała i przebudziła się po wspomnianej "Wiośnie Schulza". To wydarzenie sprawiło, że podjęliśmy decyzję o kontynuowaniu całego przedsięwzięcia. "Wiosna Schulza" zaistniała później drugi raz, przypieczętowując stałość teatru w naszym życiu. Przez 7 lat byliśmy teatrem plenerowym. Zarówno "Wiosna Schulza", jak i późniejsze spektakle, takie jak "Jesień Witkacego", "Koncert Maszyn" czy "Biblioteka", grane były na dziedzińcu. Tak samo zainicjowany "Bloomsday" w 2004 roku, wykonany w setną rocznicę akcji 'Ulissesa". Dopiero później weszliśmy pod dach - obecnie teatr ma własną scenę. Od początku działalności wyprodukowaliśmy 38 premier teatralnych i jeden program kabaretowy.

CAŁY ARTYKUŁ >KLIKNIJ TUTAJ<