Za dwa lata podkarpacki browar miał świętować 500 lat. Tymczasem zostanie zamknięty?

Za dwa lata podkarpacki browar miał świętować 500 lat. Tymczasem zostanie zamknięty?

"Leżajsk" jeden z najbardziej znanych polskich browarów, proawdopodobnie zostanie zamknięty. Już za pół roku zwolnionych zostanie 105 pracowników browaru, a swoje źródło zarobku straci 300 kolejnych. Za dwa lata podkarpacki Leżajsk miał hucznie świętować 500 lat, od kiedy w tym mieście rozpoczęto warzenie piwa. Jednak rzeczywistość okazała się inna.

Mieszkańcy Leżajska nie kryli zaskoczenia i oburzenia, gdy  we wtorek, 7 lutego, na facebookowym profilu Ireneusza Stefańskiego, burmistrza Leżajska, pojawia się informacja o tym, że zapadła decyzja o likwidacji działającego w tym mieście browaru należącego do Grupy Żywiec - czytamy w serwisie onet.pl.

"Przed chwilą przedstawiciele Grupy Żywiec S.A. poinformowali mnie o zamiarze zakończenia działalności browaru z końcem czerwca 2023 r." - napisał Stefański. "W imieniu społeczności Leżajska wyrażam kategoryczny sprzeciw i protest związany z podjętą decyzją. W pełni solidaryzuję się w tej sprawie ze związkami zawodowymi i pracownikami leżajskiego browaru" - dodał samorządowiec, a informacja przekazana przez niego szybko poszła w świat. Browar, który produkuje piwo znane w całej Polsce.

Browar zostanie zamknięty pomimo sprzeciwu mieszkańców?

- W samym Leżajsku informacja o tym, że zamykają browar, została przyjęta najpierw z niedowierzaniem a później z wielkim oburzeniem - mówi Artur Cwikła, cytowany przez serwis mieszkaniec miasta. - To przecież jest wielki symbol naszego miasta. Tak jak Tatry łączą się z Zakopanem, Toruń z piernikami czy Śląsk z węglem, tak Leżajsk łączy się z piwem. Gdyby u nas nie było tego sławnego browaru, to mało kto by tę miejscowość kojarzył.

Sprawa jest bardzo poważna dla wszystkich mieszkańców Leżajska, którym nie jest obojętna reputacja ich miasta. Dodatkowo wiele osób martwi się o swoją posadę. Zakład jest bowiem jednym z największych pracodawców w regionie. Na etacie pracuje w nim 105 osób. Minimum 300 kolejnych to przedsiębiorcy czy podwykonawcy współpracujący z browarem.

W Leżajsku mieszka niecałe 13 tys. osób, co oznacza, że niemal każda miejscowa rodzina ma członka, który związany jest z rozlewnią piwa - czytamy w onet.pl.

Mieszkańcy są zrozpaczeni. - Pracuję w firmie, która świadczy usługi transportowe dla browaru. Dowozimy zaopatrzenie i wywozimy gotowe kontenery z piwem - mówi dla serwisu, Dawid Paszek 30-kilkuletni zawodowy kierowca. - Nasze kursy to w 90 proc. właśnie zlecenia z browaru. Gdy ich zabraknie, to firma pewnie będzie musiała zwalniać albo w ogóle się zamknąć. I z czego ja wówczas utrzymam rodzinę? Będę musiał pewnie wyjechać za granicę lub wrócić do jazdy na trasach międzynarodowych. Wolałbym tego uniknąć - mówi mieszkaniec Leżajska.

Mieszkańcy nie godzą się z decyzją

Jak relacjonuje serwis, wielu pracowników zakładu, z którymi udało nam się porozmawiać, mówią jedno: dla nich decyzja o zamknięciu zakładu jest co najmniej dziwna. Zarówno sama warzelnia piwa, jak i jego rozlewnia są stosunkowo nowe i nie wymagają dużych nakładów finansowych lub modernizacji. Zakład cały czas jest rentowny. - Nie przynosiliśmy nigdy strat - mówi jeden z działaczy leżajskiej Solidarności. - Okazuje się, że to jednak żaden argument dla naszego właściciela. Dla nich osiągane przez nas zyski są po prostu zbyt małe.

W komunikacie wydanym 7 lutego prezes zarządu Grupy Żywiec Simon Amor dodał, że priorytetem będzie zapewnienie, jak najlepszego wsparcia dla pracowników Browaru Leżajsk. "Będziemy prowadzić dialog ze związkami zawodowymi, aby stworzyć właściwe programy, które pomogą pracownikom przejść przez ten trudny czas" - zadeklarował Amor.

W teorii piwosze powinni więc być spokojni. Marka piwa Leżajsk zostanie zachowana. Ale na pytanie: "czy to będzie to samo piwo" lub "czy jego smak będzie inny", nie ma już jednoznacznej odpowiedzi.

- Żałujemy, że nie było osób z zarządu Grupy. Niestety obecni na spotkaniu przedstawiciele byli głusi na nasze argumenty, że browar nie przynosi strat i nadal może funkcjonować - powiedział po spotkaniu poseł Jerzy Paul. Na spotkaniu padła propozycja, żeby w browarze produkować napoje energetyczne, które mogłyby być m.in. wysyłane dla żołnierzy w Ukrainie. Grupa, jak powiedział poseł, chce sprzedać browar, ale z zastrzeżeniem, że nie może być w nim prowadzona produkcja piwa - czytamy w serwisie.

Jest nadzieja?

Co więcej, przedstawiciele związków zawodowych ze wszystkich browarów z Grupy zadeklarowali, że nie chcą, aby przenosić do nich produkcji z Leżajska.

Wszyscy liczą, że właściciela uda się przekonać do zmiany decyzji i niezamykania browaru. Pojawiają się pomysły, by dalej warzyć tu piwo lub przeorganizować fabrykę, żeby zamiast piwa, rozlewać w Leżajsku napoje gazowane. To możliwe, bo jeszcze w latach 90. to właśnie ten zakład miał licencję, by produkować i rozlewać do butelek pepsi-colę - informuje serwis onet.pl.

Jednak negocjacje jak na razie stanęły w martwym punkcie. Na turę rozmów 17 lutego do Leżajska nie przyjechał nikt z zarządu Grupy Żywiec. Firmę reprezentowała dyrektor do spraw korporacyjnych.