Walentynki w restauracji

Walentynki w restauracji

Piotr Tomkowski

kucharz restauracji L'Entre Villes w Sopocie

14 lutego zbliża się wielkimi krokami... również do polskich restauracji. Większość wnętrz lokali gastronomicznych za chwilę zacznie przypominać witryny sklepowe, z których "wylewać się" będzie cukierkowa słodycz. Nieważne, co będziesz tego dnia serwował, istotne, aby to, co zaproponujesz gościom, miało kształt serca. Na stole czerwone płatki róż i czerwone serwetki. Gdzie podziały się dania? Zginęły w tłumie komercji. Czy naprawdę nasi goście potrzebują tego "czerwonego szaleństwa"? Uważam, że ten trend powoli zaczyna zanikać i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy.

Pracując w najlepszej restauracji w Sopocie, nauczyłem się jednego - jakość jest najważniejsza. Produkt, którego używasz, musi być dobrej jakości, abyś mógł przygotować danie, które na długo zapadnie w pamięci Twoich gości. Ważny jest sposób przygotowania, podania oraz efekt finalny - efekt "wow", do którego dążę. Motywuje mnie zadowolenie i pochwały gości. Lubię, gdy to, co stworzę, spodoba się klientom na tyle, że zechcą do nas wrócić. Czego nie lubię? Nie lubię powielania.

Wychodzimy naprzeciw potrzebom, ale czy naprawdę?

Walentynki to według mnie święto, które od lat obraca się wokół pieniądza. Napędzamy maszynę, wsypując do jej wnętrza różowy brokat i mieszankę czerwonych róż. Dopiero do tej masy dodajemy dania, a przecież powinno być zupełnie odwrotnie! To, co marketing tworzy od lat, to potrzeba okazania uczuć z wielkim poklaskiem i blichtrem, który mu towarzyszy. Uważam jednak, że kolacja walentynkowa nie musi obfitować w przepych. Gdybyśmy zastanowili się dłużej... Czy naprawdę tego potrzebuję? Jeśli chcesz zaproponować coś szczególnego, zaproś swoją drugą połówkę na przepyszną kolację i dobrze dobrane do niej wino. Podobno droga do serca prowadzi przez żołądek?

Serca odchodzą do lamusa

Uważam, że podstawą kolacji walentynkowej są dobrze przygotowane potrawy, które nie muszą mieć kształtu serca. Sztuka kulinarna nie ma ograniczeń, nawet jeśli jest to 14 lutego. Niestety, bardzo często tworząc dania na potrzeby komercji, zapominamy o najważniejszym - jakości i smaku, który definiuje naszą restaurację. Nie twierdzę, że nie warto stworzyć czegoś specjalnego na ten dzień, gdyż jestem za tym jak najbardziej. Stoję jednak twardo przy tworzeniu menu, które nie kształtem i nie oprawą będzie się wyróżniało. Smak, smak i jeszcze raz smak!

Co z tym menu?

Czerwoną oprawę tego święta pozostawmy specjalistom ds. marketingu, a my zajmijmy się gotowaniem. Warto usiąść i wspólnie zastanowić się nad propozycjami dla gości. Ważne, aby każdy znalazł coś dla siebie. 5-daniowe, degustacyjne menu to według mnie idealny pomysł na kolację. Przystawka, która "na dzień dobry" rozbudzi nasze kubki smakowe. Pamiętajmy o afrodyzjakach!

Ostrygi lub krewetki będą z pewnością doskonałym starterem. Zupa z czerwonej papryki z chili lub krem z awokado będą idealnym wstępem do uczty kulinarnej. Danie główne? Miękkie mięsa w ciekawej oprawie. Cielęcina z dodatkiem szparagów lub duszona w sosie z dodatkiem lubczyku. Raj dla podniebienia i najlepsze... desery. Tutaj zdecydowanie możemy poszaleć! Zrezygnuj z ciasteczek w kształcie serca lub tortu z czerwonymi różami. Te pomysły już dawno odeszły do lamusa! Wybierz czekoladę! W przeróżnych wariantach! Tort kawowo-czekoladowy? Czekolada na ciepło z chili? A może klasyczny fondant z (nie)klasycznymi dodatkami? Ilu kucharzy - tyle pomysłów!

Ja zaś chętnie podzielę się z Wami moim przepisem na chłodnik ogórkowy z awokado i krewetkami.

Jak przygotować krewetki?

Rozmrażamy krewetki, rozgrzewamy oliwę na patelni, dodajemy paprykę, papryczkę chili i czosnek (te trzy składniki muszą być bardzo drobno posiekane, w innym razie smaki się ?zgubią?). Smażymy krewetki przez minutę z każdej strony na wolnym ogniu (jeśli zdecydujemy się smażyć na średnim ogniu, wystarczy pół minuty). Doprawiamy solą i pieprzem, po czym układamy bezpośrednio na środku naszego chłodnika (przed samym podaniem!).