Wiosna na talerzu

Wiosna na talerzu

autor: Joanna Jakubiuk

W kalendarzu obowiązuje na pewno. W przyrodzie też rozgościła się na dobre. Pachnie, kwitnie, zieleni się dookoła. Coraz śmielej rozkłada się też na restauracyjnych talerzach i rządzi w kartach menu. WIOSNA!

Zimowe zapasy niemalże wyjedzone. Warzywa korzeniowe i ziemniaki przerobione na tysiąc sposobów. Smażone, pieczone, gotowane, konfitowane, z masłem, na parze, sous vide czy marynowane. Trochę się znudziły nam w kuchni, trochę się przejadły gościom. Za oknem przyroda rozbudzona. Drzewa się zielenią, wszystko kwitnie, ptaki śpiewają. To i w nas rozbudza się wielki apetyt i tęsknota za czymś świeżym, zielonym, młodym. Do kuchni i restauracyjnych menu odważnie wkraczają NOWALIJKI.

Choć sałaty w wielkim wyborze, pomidory, ogórki, szczypior, rzodkiewkę i zioła możemy kupić przez cały rok, to te młode, wiosenne smakują o niebo lepiej. Czy to zasługa częściej świecącego słońca? A może wielkiej tęsknoty za świeżością po zimie, która zmęczyła nas już kiszonkami i marynatami ze słoika? Kto wie... Trzeba uzupełniać zapas witamin i to jest najważniejsze.

Zielonym do góry

Nie żałujmy sobie sałaty. Mawiają, że ludzie, którzy jedzą jej dużo, rzadziej chorują, są szczuplejsi i mają ładną cerę. Amerykanie jędzą ją dla zdrowia, Francuzi dla smaku, a Włosi dla urody. Ciekawe, dla którego z tych powodów od kilku lat tak dużo zaczęli jeść jej Polacy? Jest zdrowa, bezapelacyjnie! A przy tym bardzo smaczna.

Sałata ma niemałe wartości odżywcze. Swój kolor zawdzięcza przecież chlorofilowi, który ma działanie bakteriobójcze, przyspiesza gojenie, chroni przed zarazkami, pomaga pokonać infekcje. Sałata zawiera luteinę i zeaksantynę, silne przeciwutleniacze, które chronią przed zwyrodnieniem plamki żółtej. Dostarcza też antynowotworowych indoli, kwasu foliowego i witamin B wzmacniających system nerwowy, zmniejszających ryzyko jego wad u płodu. Ma tez dużo witaminy E i C, potas, żelazo, mangan, magnez, kwasy organiczne. Jest niskokaloryczna: 100 g sałaty to tylko 12 kcal. Orzeźwia, poprawia trawienie i odkwasza.

Dobrze smakuje sama i daje też dużo możliwości łączenia z wieloma różnymi dodatkami. Jest także w czym wybierać w koszyku z sałatą, wymienić wystarczy: dębolistną, masłową, endywię, rukolę, roszponkę, lodową, rzymską, radicchio.

Dobre efekty smakowe przynosi już samo mieszanie różnych gatunków sałat. Łączenie ich z innymi dodatkami tworzy niekończąca się paletę smaków. Najpopularniejsze dodatki to: zioła, pomidory, ogórki, papryka, rzodkiewka, kapary, cebula, oliwki, fasola, jajka, sery pleśniowe, a także ryba wędzona, anchovis, krewetki, pieczone lub wędzone mięso czy owoce. Wystarczy tylko wymieszać, skropić dobrą jakościowo oliwą, olejem tłoczonym na zimno lub sosem winegret. Gotowe!

Królowa jest tylko jedna

Tak, to prawda, nowalijkowa królowa jest tylko jedna: RZODKIEWKA! Jej właściwości zdrowotne były już znane starożytnym Egipcjanom i Grekom, którzy stosowali je na poprawę trawienia, usprawnienie intelektu, dobrą pamięć i wzrok. Także współczesna fitoterapia poleca stosowanie rzodkiewek w wielu dolegliwościach organizmu. Te małe, niepozorne warzywa są skarbnicą potasu, dlatego powinni włączyć je do diety zwłaszcza nadciśnieniowcy (nam, kucharzom, zdecydowanie się przyda). Poza tym rzodkiewki zawierają sporo związków siarki, dlatego wzmocnią wypadające włosy i łamiące się paznokcie. Współczesna fitoterapia poleca rzodkiewki także na niestrawność i pobudzenie apetytu. Nie żałujmy jej więc i do sałatek, i do twarożku, i na pajdę chleba z masłem i solą. Poeksperymentujmy także! Rzodkiewka wyśmienicie smakuje pieczona i lekko zrumieniona na maśle. W takiej wersji będzie doskonałym dodatkiem do lekkich mięs lub pieczonej ryby.

Moc i siła zaklęta w ziarnie

Pomysł na jedzenie świeżych kiełków, jak wiele innych kulinarnych wynalazków, zawędrował do Europy z Dalekiego Wschodu. Według chińskiego podania kiełki odkryte zostały przez żeglarzy, którzy w poszukiwaniu lądu płynęli w górę rzeki Jang-tse-kiang. Kiedy jedynym pozostałym na pokładzie prowiantem okazała się suszona fasola, która pod wpływem wilgoci zaczęła kiełkować, nie mając wyboru, spożyli ją, odkrywając, że jest nie tylko smaczna, ale także dodaje sił. Od tego czasu jada się również kiełki innych roślin strączkowych, zbóż i nasion roślin oleistych.

Z doświadczenia starożytnych Chińczyków korzystał w XVIII w. angielski podróżnik James Cook. Podczas wielomiesięcznych wypraw na jego okrętach świeżo kiełkowane ziarno służyło jako źródło witaminy C, chroniące marynarzy przed bardzo groźnym w tamtych czasach szkorbutem.

Co prawda kiełki są dostępne w sprzedaży cały rok i wielu kucharzy korzysta z nich obficie, wrzucając garściami na każde ze swoich dań serwowanych gościom. Ale... to właśnie wiosną smakują najlepiej. To wtedy przecież naturalnie przyroda budzi się do życia po zimowym śnie, kiełkuje i pokazuje siłę. W "małych ziarenkach" jest wielka moc. Niektóre z nich są całkiem spore, ale w porównaniu z rośliną, jaka z nich może wyrosnąć, zdają się być niewielkie. Wzrastający kiełek czerpie z takiego ziarenka wszystko, co najlepsze dla rosnącej rośliny i... dla nas, czyli witaminy i sole mineralne, które regulują pracę organizmu, enzymy, białka, węglowodany, nienasycone kwasy tłuszczowe.

Kiełki zawierają ogromne ilości potrzebnych nam do życia związków. Dostarczają białka wspomagającego odbudowę komórek i tkanek, warunkującego prawidłową pracę mięśni i kwasów tłuszczowych - omega 3 niezbędnych do sprawnego działania naszego mózgu, serca i wzroku. Są bogatym źródłem witamin z grupy B, a także witaminy E, K, D i PP. Pół szklanki kiełków zawiera tyle samo witaminy C, co sześć szklanek soku pomarańczowego. W ich składzie znajdziemy ponadto żelazo, wapń, cynk, selen, magnez, lit, jod i potas, które nasz organizm wykorzystuje w wielu procesach. Co ważne, w czasie przechowywania kiełki nie tracą zbyt szybko wartości odżywczych.

Dlatego po kiełki warto sięgać szczególnie w okresie przesilenia wiosennego, kiedy nasz organizm potrzebuje zastrzyku energii po zimie. Warto pamiętać, że w kiełkach znajdziemy więcej witamin i składników mineralnych niż w dojrzałym warzywie. To prawdziwa bomba witaminowa! A wybór jest duży, między innymi: rzodkiewka, brokuł, lucerna, słonecznik, rzeżucha, fasolka mung, soczewica, soja, groszek zielony. Kiełki lucerny - alfalfa jadano już w czasach starożytnych, są nazywane praojcem wszelkiego pożywienia.

Korzystajmy więc w pełni z wiosennej mocy ziaren. Urozmaicajmy karty menu o nowalijki, niech na talerzu wiosna pokaże swój smak i moc! Chrupmy na zdrowie rzodkiewkę, przegryzając twarożek ze szczypiorkiem! Smacznego!